Ostatnio nie wiem czemu przejadły mi się "sklepowe" wędliny i chciałam spróbować czegoś nowego. Przy okazji jakiś czas temu kupiłam kolejną książkę kucharską.
Zawsze, gdy robię pierwsze spojrzenie na nową literaturę zaznaczam sobie co by było fajnie zrobić. Wśród nich znalazła się omawiana niżej receptura. Zachciało mi się własnego pasztetu. Oto sam przepis.
Zawsze, gdy robię pierwsze spojrzenie na nową literaturę zaznaczam sobie co by było fajnie zrobić. Wśród nich znalazła się omawiana niżej receptura. Zachciało mi się własnego pasztetu. Oto sam przepis.
Powtórzę się bez modyfikacji się nie obyło. Tym razem były nie wielkie. Z przepisu wynikało by wszystkie produkty gotować razem, ja zrobiłam to osobno. Składniki zmniejszyłam o połowę, bo zawszę robię tak za pierwszym razem. Tak na wszelki wypadek w razie czego jakby coś nie wyszło i miało by się zmarnować:). Na końcu dałam więcej majeranku i użyłam trochę kminku mielonego.
Nie przerażajcie się moją ilością pieczarek, równocześnie robiłam farsz do pierogów do barszczu:).
Tak to wyglądało następnego dnia. Uwaga jedna. W przyszłości dałabym mniej wątróbki, zamiast 1kg-60dkg, a w moim przypadku 30dkg z ewentualnym wahaniem do 10 dkg w górę. Smak jaki? Ciekawy inny niż ten ze sklepu pasztet, aż nie chcę wiedzieć co tam dają by uzyskać ich smak:).
O matko, ale mi narobiłaś smaka!! :D
OdpowiedzUsuńO to chodziło;)
OdpowiedzUsuń